Jednak nie tylko ja
borykam się z tym problemem. Podobnie sytuacja wygląda u Justyny…
Dobiegają końca zmagania
naszej królowej zimy w zawodach pucharu świata. Po raz kolejny udało się jej
zdobyć kryształową kulę w tego typu zmaganiach. Dodatkowo cieszy mnie fakt, iż
zdobyła ona znaczącą przewagę nad rywalkami i ponownie pokonała bardzo groźną
Norweżkę Marit Bjoergen.
Jednak
ten kończący się sezon przyniósł Justynie kilka rozczarowań. Od wielu miesięcy
przygotowywała się do udziału w głównej imprezie tego roku. Mam na myśli mistrzostwa
świata w narciarstwie klasycznym w Val di Fiemme. Miały to być piękne dni dla
fanów Justyny Kowalczyk a zakończyły się z pewną nutą żalu i bólu. Ta
przepiękna Dolina Płomieni od wielu lat była dla Polaków miejscem niezwykłym i poruszającym
serca. To właśnie tam Adam Małysz w 2003 roku zdobył dwa złote medale
mistrzostw świata i uczynił z Polaków honorowych ambasadorów tej magicznej
włoskiej ziemi. Nasza królowa zimy miała kontynuować tę wspaniałą passę.
Niestety życie napisało inny scenariusz i Justyna musiała przełknąć tę gorzką
prawdę. Udało się jej zdobyć srebrny medal w biegu na 30 kilometrów techniką klasyczną,
lecz to nie było spełnieniem jej marzeń.
Poświęciła mnóstwo czasu, aby idealnie przygotować się mistrzostw
świata. Justyna to dziewczyna niezwykle ambitna stawia sobie wysokie cele i
realizuje je. Jest prawdziwą góralką i nigdy nie poddaje się bez walki, dlatego
z trudem przyjęła rozstrzygnięcie tych mistrzostw. Kiedyś ktoś mądrze powiedział,
że wszystkie bitwy naszego życia czegoś nasz uczą nawet te, które przegraliśmy.
Natomiast ja uważam, że zajęcie drugiego miejsca i zdobycie srebrnego medalu nie jest porażką. Mimo, iż Justysia przywyczaiła nas do zwycięstw to zbyt surowo oceniła swoje starty na mistrzostwach. Przecież nikt z nas nie jest niepokonany, nie posiadamy nadprzyrodzonych umiejętności, które zawsze pomagałby nam odnosić zwycięstwo. Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi, i mam też gorsze dni, słabsze momenty. Tak smakuje życie i musimy się z tym pogodzić....
Justyna a tuż za nią jej najgroźniejsze rywalki- Norweżki